Dysplazja PONów
Zdrowe pony i obowiązkowe badania.
Jak wiadomo w większości z ras psów określenie kategorii tzw. dysplazji stawów biodrowych jest badaniem obowiązkowym do wykonania u psów kwalifikowanych do hodowli. Także takie badanie obowiązkowe jest u polskich owczarków nizinnych które mają być wykorzystywane do rozrodu.
Obecne rozporządzenia i przepisy Związku Kynologicznego w Polsce który wydaje rodowody i metryki psom rasowym dopuszczają do hodowli suki ponki z kategorią badania : A, B , C i psy ( samce) z kategorią badania A,B.
Badanie w kierunku dysplazji stawów łokciowych ( kończyny przednie) w Polsce nie jest obowiązkowe.
Kategoria otrzymanego wyniku opiera się na odczycie przez uprawnionego lekarza weterynarii obrazu z kliszy rtg.
Badanie w kierunku stwierdzania bądź nie dysplazji stawów biodrowych jest w zasadzie badaniem profilaktyczno-przesiewowym nie istnieją bowiem żadne udokumentowane i sprawdzone metody lecznicze u psów których zastosowanie mogłoby zmieniać jego wynik w przyszłości
Badanie wykonywane jest na ogół u ponów po skończonym 15 miesiącu życia. Niektórzy hodowcy wykonują prześwietlenia stawów swoim psom wcześniej , jednak wynik uzyskany w takim badaniu nie jest wiążący i badanie musi być powtórzone w celu zatwierdzenia kategorii po skończeniu przez pona czy ponke określonego wieku o którym mowa powyżej.
W Polsce poza tym obowiązkowym badaniem (stawów biodrowych) jedynym kolejnym wymaganiem dotyczącym strony zdrowotnej jakim podlegają polskie owczarki nizinne jest jeszcze obowiązkowa kontrola prawidłowego uzębienia. Także wady zgryzu bądź braki pojedynczych zębów wpływają na dopuszczenie pona do hodowli. Poza tymi wymogami nie ma żadnych innych obowiązkowych badań .
Szczepienia przeciwko wściekliźnie i innym chorobom wymagane są zgodnie z ogólnymi rozporządzeniami prawnymi dotyczącymi wszystkich psów ( obowiązkowe szczepienie przeciw wściekliźnie u dorosłych ponów co 12 miesięcy) ale nie jest to żadne kryterium hodowlane.
W innych krajach regulacje prawne mogą być odmienne i różnią się od wymagań polskich np. w Szwecji hodowlane pony muszą mieć odpowiedni badania w kierunku prawidłowej funkcji tarczycy, także badania oczu w kierunku PRA.
W niektórych krajach wymagane jest także badanie serca.
Osobisty komentarz:
Większość obowiązkowych badań które zlecają swoim członkom poszczególne krajowe związki kynologiczne ma na celu wykrycie bądź zdiagnozowanie tych schorzeń które się dziedziczą. Stwierdzenie ich u poszczególnych psów czy nawet w linii krwi powoduje eliminację takich zwierząt z hodowli ( proszę nie mylić z eliminacją z domów). Robi się to w celu ograniczenia rozprzestrzeniania się wadliwej puli genów w populacji .
Niestety, wydaje się, że wraz z postępem wiedzy i poziomem diagnostyki weterynaryjnej kynolodzy którzy chcieli poprawić stan zdrowotny psów wpadli w pewnego rodzaju pułapkę. Ta pułapka to myśl i teza , że im więcej nieprawidłowości wykryjemy to poprzez ich eliminację poprawimy stan zdrowotny pozostałej reszty czy raczej przyszłych pokoleń.
Wprowadzając wymóg prowadzenia takich badań przesiewowych nie pomyślano zupełnie o pełnych i dalszych skutkach wprowadzanych restrykcji. Także – po wielu już latach- nikt nie ocenia uzyskiwanych wyników w badaniach randomizowanych, statystycznie ważnych oraz nie ocenia skutków jakie wprowadzone restrykcje dotychczas przyniosły. Czy po prostu są one skuteczne jako postępowanie czy nie?. Co nam dało ich stosowanie przez całe lata?
Jeżeli spojrzymy na sprawę dysplazji stawów biodrowych to widzimy , że pomimo eliminacji poszczególnych psów , statystyczny procent zwierząt z dysplazją u ponów nie zmniejszył się. Do tego wiemy z przekazów i publikacji naukowych , że to nie tylko genetyka wpływa na powstawanie dysplazji czy też , że nie tylko psy i suki ze zdiagnozowaną i ujawnioną dysplazją są jej jedynymi nosicielami i nie tylko one ją przekazują.
Jeżeli więc obowiązkowe badanie rtg miało spełniać rolę testu przesiewowego to można po latach powiedzieć , że w zasadzie tej roli – w postaci eliminacji dysplazji - nie spełniło.
Wydaje się dziwnym, że ocenę dysplazji u psów opiera się wyłącznie na odczycie obrazu rtg z kliszy całkowicie pomijając rzeczywisty obraz zdrowia i oceny klinicznej danego zwierzęcia, oceny jego ruchu, zachowań, skoczności i normalnego funkcjonowania w środowisku.
Osobiście widziałem jedynie dwa przypadki dysplazji stawów biodrowych u ponów które ujawniły się także klinicznie jako kulawizna czy utrudnienia w ruchu zwierzęcia. Jeden przypadek to był pies który kulał już w wieku kilku miesięcy, drugi był upośledzony ruchowo w stopniu miernym: utykał nieznacznie, ale nie biegał , nie skakał od okresu gdy skończył ok. 2 lata.
Natomiast bardzo wiele wartościowych eksterierowo ponów u których stwierdzono pozytywny wynik badania rtg i tym samym otrzymały one negatywna kategorię żyło i żyje sobie całe lata świetnie funkcjonując w praktyce.. Pony te biegają nienagannie, mają znakomity wyraz w ruchu, dobry wykrok, są wielokrotnie wystawiane na pokazach.
Niestety negatywna kategoria powoduje, że są stracone i „przepadły” dla hodowli a z nimi przepadło wiele ciekawych linii hodowlanych. To czego może bardziej szkoda, to że z niektórymi przynajmniej z nich przepadło także wiele innych cech ważnych i wartościowych o co najmniej w równoważnym do kategorii stawów biodrowych ciężarze wartości ; dobra budowa koścca, dobra głowa, znakomite cechy charakteru, dobrych proporcji, gatunek włosa itd .
Polski owczarek nizinny jest psem o stosunkowo lekkiej budowie i niewielkiej wadze ciała w porównaniu do np. ras z grupy molosów.
Wydaje się więc co najmniej dziwnym , że ujawniane ( te o których wiemy) u ponów przypadki pozytywnych wyników prześwietleń na dysplazję bardzo rzadko ujawniają się w życiu codziennym i zdrowiu tych psów czy suk. Czy więc jest sens robienia testów i badań jeśli praktyczna strona życia pokazuje inny obraz rzeczywisty?
Czy może mamy nierzetelność lub niedokładność badań i po prostu odczyty są nie w pełni wiarygodne?
Jeśli w wyniku testów przesiewowych następuje eliminacja wielu osobników to powiązana jest z tym niekiedy eliminacja całych linii hodowlanych!
Jakże często bowiem z wielu miotów czy z całej puli szczeniaków od wielu par hodowlanych na ringach pojawia się przez całe życie jeden , dwa egzemplarze. Cała reszta szczeniąt „ginie” gdzieś w domach u właścicieli którzy ani ich nigdy nie badają ani nigdy nie pokazują na wystawach.
Jeśli zdarzy się , że ten jeden czy drugi pokazywany szczeniak ma pecha być tym „wadliwym” a losów reszty rodzeństwa czy potomków określonych psów nie znamy
giną nam całe linie
Tak więc przy stosunkowo wąskiej i niewielkiej liczbie reproduktorów i suk hodowlanych , gdy dochodzi jeszcze dodatkowa eliminacja w wyniku testów przesiewowych musi nastąpić „zagęszczenie” kryć w bliskim pokrewieństwie.
Jak wiemy inbred jest bardzo wartościowa rzeczą , ale też niesie niebezpieczeństwo kumulacji genów i cech niepożądanych i negatywnych.
Jak więc pogodzić eliminację jednej niechcianej rzeczy i dopuszczać do możliwości wystąpienia innych negatywnych zjawisk np. na skutek inbredu, zwłaszcza gdy jest wielokrotnie powtarzany? Jaki to ma sens?
W początkowych latach restaurowania rasy słynny SMOK z Kordegardy krył regularnie wszystkie swoje córki i wnuczki. Także jego synowie byli wielokrotnie używani w skojarzeniach wsobnych. Nie spowodowało to zdegenerowania się rasy, wręcz poprawiło znacznie pogłowie, jednak w tamtych czasach nikt nie prześwietlał tych psów w kierunku dysplazji stawów biodrowych, nie badał serca, oczu na PRA, tarczycy. Oceniano eksterier psa i jego zdrowie ogólnie. Co stałoby się z ponami gdyby ( a z pewnością przynajmniej jakaś część populacji ponów dysplazję na rtg by miała) takie badania wtedy byłyby obowiązkowe?
Może powinniśmy zastanowić się i przeanalizować jakie problemy zdrowotne występowały wśród tych „nie badanych” ponów z przeszłości (bo o tym wiele wiemy) oraz jakiego rodzaju skutki niosą nasze aktualne wymogi? Zwłaszcza dla przyszłości rasy?
Trudno sensownie wytłumaczyć i zrozumieć zapis obowiązujących przepisów- dlaczego np. psy mogą mieć kategorię wyniku A lub B a suki A, B, i C? Psy hodowlane muszą uzyskać od sędziego ocenę doskonałą a sukom hodowlanym wystarczy ocena bardzo dobra?
Czyżby regulaminy i wymagania zatwierdzali właśnie właściciele hodowli bazujący na posiadaniu suk?
Zastanawiam się nie raz , nad tymi kryteriami zapisanymi w przepisach związkowych . Jeśli uznano że dysplazja ma tło genetyczne i przekazują ją rodzice to przecież szczeniaki dostają po 50% materiału genetycznego od każdego z rodziców. I od suki z kategorią „C” i od psa z kategoria „A” lub „B”. Kto wie z całą pewnością jaką i którą część cech od słabej eksterierowo suki odziedziczy jej potomstwo? A co „przypadnie w udziale” od ojca?
A może po prostu zarówno zakaz inbredu jak i obowiązkowe badania rtg są po prostu mało zasadne skoro nie doprowadzają do statystycznie widocznego wzrostu bądź spadku negatywnych cech czy schorzeń?
Od kilkunastu lat obserwuję to jak diagnozowało się kiedyś i jak diagnozuje się nasze psy w kierunku dysplazji stawów biodrowych dzisiaj. Oczywiście aby zdiagnozować dysplazję - czy raczej określić kategorię w budowie stawów biodrowych potrzebne jest zdjęcie rtg.
W latach minionych dostęp przede wszystkim do aparatów rentgenowskich w weterynarii był ograniczony , a istniejące urządzenia do wykonywania zdjęć były bardzo przestarzałe. Najczęściej były to aparaty wycofywane ze szpitali bądź przychodni – tam spisane jako zużyte – w weterynarii wracały do użytku. Niewiele ośrodków stosowało tzw dozymetrię, urządzenia były starego typu budowy, z krótkim tubusem lampy, dawały stosunkowo duże dawki przy ekspozycji...
Pamiętam moje pony które były przygotowywane do zdjęcia; znieczulone krótkotrwałym środkiem do znieczulenia ogólnego, po czym tak spacyfikowanemu psu wiązano kończyny rzemieniami do specjalnych koziołków ( poręczy) i leżącemu na wznak psu naciągano niemiłosiernie do granic możliwości kończyny tylne ( tzw przeprost) prawie wykręcając je ze stawów. Następnie wykonywano zdjęcie.
Kiedy to po raz pierwszy to zobaczyłem- mimo że jestem lekarzem – moje serce i uczucia były na granicy wytrzymałości. Gdyby nie to, że pies był już głęboko znieczulony , pozrywałbym te rzemienie i przerwał badanie. Było to nie tylko niehumanitarne , ale po prostu dla mnie jako lekarza zupełnie niefizjologiczne. Żaden pies nie wykonuje takiego zakresu ruchów kończynami w stawach biodrowych jaki uzyskano stosując rzemienne naciągi. A twierdzenie , że to jest konieczne dla najlepszego uwidocznienia stawów do oceny lekarskiej uznałem po prostu za wymysł i czcze banialuki. Czy człowieka – pacjenta aby zrobić mu rtg bioder usypia się ( znieczula ogólnie) po to aby następnie siłowo wykręcać mu biodra nienaturalnie ze stawów? Kto by na to pozwolił? ( przypomnę ,że problem dysplazji stawów biodrowych u ludzi także istnieje! I diagnostyka też jest prowadzona)
Myślę , że ówcześni decydenci ustalający owe „wzorce” w postępowaniu nie widzieli następnie tych psów po badaniu, gdy dochodziły one ( psy) przez wiele godzin (po głębokim znieczuleniu) a nawet dni ( po naciągnięciu kończyn) do siebie. A może zdawali sobie sprawę, ale po prostu traktowali czworonogi po macoszemu dbając głównie o własną wygodę? A pies? – a pies - to pies...
Dla mnie – nie specjalisty w tej dziedzinie, coś w technice wykonywania tych badań było niezrozumiałym.. Bo badanie przesiewowe , diagnostyczne ale poniekąd profilaktyczne, nie powinno być według mnie badaniem urazowym , traumatyzującym psa i nie naturalnym.
Zacząłem więc szukać /wtedy/ , przez znajomych ( internet jeszcze nie istniał) czy ktoś wykonuje badanie inaczej, inną techniką.
Po wielu poszukiwaniach trafiłem do Krakowa. Tam ujrzałem to, co dla mnie w medycynie nadal ma najgłębszy sens. Tym czymś jest badanie pacjenta – w tym wypadku psa i kompleksowa jego ocenę.
Uprzejmy pan doktor poprosił mnie abym najpierw pod jego okiem przebiegł z psem kółeczko przed wejściem do przychodni, następnie zbadał psa dokładnie obmacując jego miednicę w pozycji stojącej a potem po położeniu go wykonując należne ruchy kończynami Dopiero po takim badaniu zaprosił nas na badanie rtg. W lekkim znieczuleniu ( suka była spokojna , wytresowana, pozwalała się ułożyć i leżała spokojnie na grzbiecie) wykonano wyprost kończyn , które utrzymywałem sam rękoma. Zabezpieczono mnie jak i górną partię ciała psa fartuchem ochronnym i wykonano zdjęcie. Dopiero potem lekarz zaprosił mnie do gabinetu i wydał zaświadczenie o kategorii dysplazji. Dla mnie było jasne , że ocenił -w tym wypadku sukę- kompleksowo: badanie i kliszę rtg.
Niestety pan doktor z Krakowa który tak badał pony i inne psy przed wieloma laty już nie przyjmuje psich pacjentów.
Obecnie , postęp w dziedzinach medycznych w wyposażeniu placówek jest niezmiernie szybki, ogromny. Przybywa i placówek i bardzo dobrej jakości sprzętu do wykonywania rtg.
Natomiast zauważam, że obowiązują niemal te same czy podobne wzorce w technicznym podejściu do wykonywania zdjęć.
Moje obecne psy które miały wykonywane zdjęcia przez nikogo nie były badane. Nie badano ich ani przed wykonaniem znieczulenia ogólnego ani nie badano ich stanu fizycznego. Nie oceniano ich w ruchu. Po prostu nie jest to wymagane i nie ma takich zasad.. Zarówno w prywatnym gabinecie lekarskim jak i w ośrodku uniwersyteckim .
W tym ostatnim – po prostu taśma. Kilka pokoi, tu znieczulony, leżący labrador , tam wymiotujący po środku do anestezji sznaucer, ze stołu schodzący bokser, my z plastikową miseczką wetkniętą do mych rąk aby pies wymiotował do miski a nie na podłogę, zastrzyk wykonany przez asystenta; proszę następny , proszę następny.... Sucha formułka wyniku określonego na podstawie obrazu kliszy rtg.
O czym mówi wynik odczytany z kliszy rtg? Jeśłi mój pon ma wynik negatywny – jest o.k a jeśli ma wynik pozytywny?
Czy mój pon jest zdrowy czy nie? Jest w pełni wartościowy? Czy nie?
Wiele osób z pewnością pamięta tego pona , który przed laty jako pierwszy w historii wygrał główny BIS na wystawie poznańskiej. Był tam pokazywany jako chyba niespełna czteroletni pies. To był cudownej urody pon a jak biegał!... Otrzymał gromkie brawa i aplauz widowni przy głównym ringu niemal na stojąco. I ????
Pies nie był nigdy użyty do hodowli bo podobno okazało się że miał ciężką dysplazję. Ciężka dysplazja i brak jakichkolwiek klinicznych objawów w tym wieku? Ten pies miał fantastyczny , wartościowy rodowód był synem bardzo wartościowego reproduktora, który w Polsce niestety pechowo nie zostawił po sobie znaczących potomków. Linia która praktycznie całkowicie wymarła i została stracona dla hodowli ...Jak wiele osób tak i ja wtedy pytałem właścicielkę czy na pewno ten pon ma dysplazję i czy nie popełniono jakiegoś błędu? Czy może dla sprawdzenia wykonała tez odczyt w innym ośrodku?. Hodowczyni była stanowcza. Zła kategoria - trudno- pies został odstawiony gdzieś jako pet..
Jeśli wczytamy się w różne doniesienia i artykuły o dysplazji stawów biodrowych u psów, o mechanizmach jej powstawania, to znajdziemy także wiele takich doniesień że nadal , mimo postępu w badaniach nie umiemy w pełni wyjaśnić przyczyn powstawania i dziedziczenia owego zjawiska. Zjawiska a nie choroby. Gdyż odmiennym stanem jest ciężka dysplazja która utrudnia poruszanie się a odmiennym wynik badania rtg który stwierdza jedynie budowę stawu biodrowego., ew. odchylenia w budowie stawu ale nic nie mówi o ruchu zwierzęcia.
Pomyślałem sobie : co najbardziej obchodzi właścicieli psów? Właścicieli którzy na co dzień nie zajmują się hodowlą. I czego oczekują po swoim ponie? Oczekują chyba tego, że będą mieli zdrowego psa. Zdrowy pon, czyli taki , który między innymi biega i porusza się normalnie.. Dla większości właścicieli kupionych psów i tych którzy je wystawiają i tych którzy nigdy nie pokazują pona na ringu, nie interesującym jest to czy główka kości udowej objęta jest przez panewkę w 100% czy mniejszej, ani to czy aparat więzadeł utrzymuje ją w należnej pozycji. Jak wiemy uzyskanej na ogół w sztucznym położeniu wymuszonym podczas badania. To co najważniejsze dla nich to czy ich pon jest zdrowy i nie cierpi z powodu jakiegoś schorzenia . Widzą to patrząc ( w odniesieniu do dysplazji) jak pies biega i jak się porusza. Jeśli nie kuleje i porusza się prawidłowo -. nikt nie wykonuje mu badań rtg . Tym samym nie ma więc jakiejkolwiek pełnej bazy danych w odniesieniu do całej populacji polskich owczarków nizinnych i tego w jakich liniach dyplazja jest przekazywana , po jakich rodzicach i w jakim procencie przypadków.
Nie ma dogłębnej i opartej na analizie naukowej oceny czy ukształtowanie stawów jest wynikiem np. tej budowy anatomicznej , czy związane jest z warunkami życia (pracy), z odżywieniem , czy jest sprawą genetyczną?
Nie neguję wyników otrzymywanych badań rtg – tylko pytam też sam siebie – i co z tego? Co dalej? Czy raczej – jakie uzyskany wynik badania rtg ma dalsze następstwa dla zdrowia psa?
Co dało np. Niemcom dopuszczanie do hodowli wyłącznie psów i suk z kategorią A? Nadal u ponów dysplazja występowała
Patrząc szerzej. Co nam daje - poza eliminacją psów z pozytywnym wynikiem z hodowli - gdy pony są badane już jako dorosłe osobniki?
Nabywcom sprzedajemy kilkutygodniowe szczeniaki , u których nie przeprowadzono jakichkolwiek testów zdrowotnych ( w tym w kierunku chorób oczu, schorzeń tarczycy, serca). Szczeniaki sprzedawane są -w dobrej wierze – jako te pełnowartościowe , dobrze zapowiadające się. Sprzedawane są za pełną cenę A później każe się je już jako dorosłe eliminować z hodowli, sterylizować ( takie postępowanie jest w wielu krajach o restrykcyjnych przepisach) jeśli któryś z testów da pozytywny wynik.
Czy można dziwić się niejednokrotnemu rozżaleniu osób które pokochały swojego pona, że takie przepisy są dla wielu co najmniej dyskusyjne?. Właściciele nie widzą żadnego uszczerbku na zdrowiu i w zachowaniu się swojego ulubieńca i mają wierzyć jedynie pieczątce wbitej w papier rodowodu? Eliminować je lub okaleczać w jakiś sposób (myślę tu o sterylizacji jako tej formie najbardziej traumatyzującej).
Nie wszyscy mają wiedzę medyczną, polegają więc czy podporządkowują się przepisom czy rozporządzeniom. Ale wewnętrznie mają żal, pytają licznie i często , dlaczego pony są taką rasą w których te przypadki chorób tak często występują? Gdybyśmy wiedzieli o tym wcześniej nie zdecydowalibyśmy się nigdy na zakup itp.
Czy można dziwić się także zachowaniu i rozżaleniu tych właścicieli psów i suk którzy mają dobry, negatywny wynik testów i badań u swoich ponów, że są rozżaleni i często podejrzewają innych o „nieprawidłowości” zwłaszcza gdy widzą jak jakiś inny dorosły pies czy suka ma odpowiednie zaświadczenia w rodowodzie a porusza się nieprawidłowo, kuleje i nie dzieje się to przypadkowo i jednorazowo?
Nie umiem znaleźć stosownego wniosku jak postępować, ale coraz częściej wydaje się, że oscypek góralski często smakował mi o wiele lepiej gdy Sanepid z normami unijnymi nie wszedł do bacówki.
Że nie „truję się” jedząc inne rzeczy niż jedynie pożywienie przebadane , od prześwietlonych sztuk bydła, myte , sterylizowane czy wielokrotnie opryskiwane i sterylnie zapakowane w barierę z nieprzepuszczalnej folii.
Nie neguję i nie wzywam w jakikolwiek sposób do bojkotu badań czy testów. Ale muszą one czemuś logicznemu i sensownemu służyć. Chcę nadal widzieć pony świetnie poruszające się ( najlepiej wszystkie bez dysplazji.!) Ale też chcę widzieć samce z mocnymi głowami, suki sucze , trochę szersze w klatce piersiowej niż na „dwa męskie palce”. I wierzyć w realność i wiarygodność zapisów i wyników badań. Coraz częściej wydaje się że tylko sam wynik i pieczątka z jednego bądź drugiego testu nie może być jedynym wyznacznikiem dopuszczenia bądź nie pona do hodowli .
Coraz częściej wydaje się , że podejmując decyzję o zaprzestaniu obowiązkowych przeglądów hodowlanych wylano przysłowiowe dziecko z kąpielą. Być może ocena i przegląd nie jednego sędziego a np. komisji dwu lub trzyosobowej oceniającej i przedłożone wyniki badań i obowiązkowe testy i stan rzeczywisty danego zwierzęcia byłyby jednak tym do czego należałoby powrócić? Byłoby z jednej strony trudniej technicznie w zorganizowaniu takiego przeglądu , doprowadzeniu psów aby uzyskać odpowiednią kategorię hodowlaną ale może mimo wszystko byłoby warto?
Brak jednego lub dwóch zębów będący powodem do wysterylizowania kilkunastomiesięcznej suki, badanie oczu i negatywny wynik na PRA i następstwo w postaci wysterylizowania i eliminacji całej linii żeńskiej ( ciotek , kuzynek) to coś czego nie rozumiem i trudno mi to zaakceptować.
M.M